Krokodyle nilowe są na Florydzie, ale nie trzeba panikować
W 2014 roku około 10 osób przeszukiwało Park Narodowy Everglades na południowym krańcu Florydy, próbując schwytać krokodyla.
Ktoś inny już raz złapał tego konkretnego gada, w 2012 roku, ale szybko go wypuścił, bo nie miał pozwolenia na jego przetrzymywanie. Naukowcy z University of Florida i innych miejsc dowiedzieli się o krokodylu i poszli na niego zapolować. „Zajęło nam dwa lata, aby dogonić tego frajera” – mówi Frank Mazzotti, profesor z uniwersyteckiego Centrum Badań i Edukacji w Fort Lauderdale. Kiedy badacze zlokalizowali krokodyla w kanale, wspomina Mazzotti, wszyscy zastanawiali się, czy „przyjdzie chętnie”. Po kilku godzinach zespół namierzył krokodyla za pomocą sieci.
„To dziwnie wyglądający krokodyl” – wspomina Mazzotti, myśląc, gdy zobaczył go po raz pierwszy. To dlatego, że nie był to typowy amerykański krokodyl rodzimy dla tego obszaru, ale krokodyl nilowy, pochodzący z części Afryki.
Mazzotti i inni naukowcy z Uniwersytetu Florydy badali tego krokodyla i trzy inne dziwnie wyglądające krokodyle schwytane w latach 2000-2014, a ostatnio opublikowali swoje ustalenia w czasopiśmie Herpetological Conservation and Biology. Korzystając z analizy DNA, ustalili, że wszystkie cztery były spokrewnione z krokodylami nilowymi, czyli Crocodylus niloticus, które są rodzime dla różnych części Afryki. Naukowcy twierdzą, że są to pierwsze udokumentowane przypadki krokodyli nilowych na Florydzie poza niewolą.
Krokodyl nilowy wygląda niemal identycznie jak krokodyl amerykański, Crocodylus acutus. Ale krokodyle nilowe, jak twierdzą badacze, mogą rosnąć znacznie większe niż ich amerykańskie odpowiedniki – do 18 stóp długości. Ich temperamenty też są zupełnie inne. „Amerykański krokodyl jest jednym z najłagodniejszych gatunków krokodyli” – mówi Mazzotti. Z drugiej strony, kiedy krokodyle nilowe są w swoim rodzimym środowisku, „w pełni dorosłe osobniki są znacznie bardziej skłonne do patrzenia na ludzi jak na pożywienie”. Amerykańskie krokodyle nie jedzą ludzi.
Badacze zauważają, że w latach 2010-2014 krokodyle nilowe w Afryce były odpowiedzialne za co najmniej 354 zgony i 493 ataki na ludzi. Posiadanie ich na Florydzie może również zaszkodzić rodzimym populacjom krokodyli, które cierpią z powodu wpływu człowieka, poprzez konkurowanie z nimi lub żerowanie na nich, napisali.
Nie czas jeszcze na panikę. Rozmawiając z Newsweekiem za pośrednictwem poczty elektronicznej, rzeczniczka Florida Fish and Wildlife Conservation Commission wskazuje, że ponieważ krokodyle nilowe są zwierzętami egzotycznymi, mieszkańcy Florydy muszą mieć pozwolenia na ich posiadanie i zgłaszać, jeśli uciekną. Tylko cztery zostały kiedykolwiek zgłoszone, aby to zrobić, prawdopodobnie te same cztery University of Florida naukowcy badali. „Wszystkie te zwierzęta zostały schwytane lata temu i uważa się, że pochodzą z tego samego obiektu” – mówi rzeczniczka. Ten obiekt hodował krokodyle nilowe i powiedział, że nie będzie już tego robił, według rzeczniczki.
Innymi słowy, nie jest prawdopodobne, że krokodyle nilowe rodzą się na wolności w USA. I „nie ma żadnych dowodów sugerujących, że krokodyle nilowe istnieją na wolności na Florydzie” w ogóle, dodaje rzeczniczka. „Żadne zwierzęta żyjące w niewoli nie są nierozliczone”. W zeszłym tygodniu, 82 obiekty na Florydzie posiadały licencje na Class I Crocodylia, oznaczenie, które obejmuje krokodyle nilowe.
Jeszcze, United States Fish and Wildlife Service, który wymienia krokodyla nilowego jako zagrożonego z powodu zmniejszającej się populacji w jego rodzimych siedliskach, mówi, że ustalenia University of Florida są niepokojące.
„Jak te krokodyle dostał się do Florydy jest tajemnicą, ale ich obecność jest zarówno fascynujące i nieco niepokojące, ponieważ może być więcej tam, i są one potencjalnie niebezpieczne dla ludzi,” Ken Warren, rzecznik U.S. Fish and Wildlife Service, mówi przez e-mail.
Mazzotti przyznaje, że jego odkrycia nie oznaczają, że krokodyle nilowe są pełnoprawnym gatunkiem inwazyjnym. „Wszystko, co to naprawdę oznacza, to że uciekły z niewoli, a to nie znaczy, że są ustalone i rozmnażają się” – mówi. „Robimy to, co robimy… aby po wprowadzeniu gatunku mieć możliwość wczesnego wykrycia, szybkiej reakcji, usunięcia go i aby nie doszło do żadnej z tych złych rzeczy.