Dlaczego '23 and Pregnant' is the New '16 and Pregnant'
Osiem lat temu, Położyłam się powoli i podniosłam koszulę, aby lekarz mógł posmarować mój brzuch ciepłą galaretką. Mój brzuch był płaski, a teraz zdobiły go rozstępy i miękkie wałeczki, które nie znikały bez względu na to, jak daleko lub szybko biegałam, ani jak wiele szybkich ćwiczeń wykonywałam w salonie. W wieku 23 lat żyłam po swojemu. Nie przepraszałam za swój rażący alkoholizm, niedostateczne zatrudnienie i autodestrukcyjne nawyki. Nigdy tak naprawdę nie chciałam mieć dziecka. Nie wzruszyłam się do łez, kiedy po raz pierwszy usłyszałam „bump-bump bump-bump” na dopplerze. Kiedy lekarz delikatnie zapytał, czy mój partner i ja mamy nadzieję na dziecko, starałam się być szczera. Wydawało się, że to cecha, którą powinna mieć każda dobra matka. „To nie było dokładnie zaplanowane… i nie, nie jesteśmy małżeństwem”, powiedziałam. Ale wtedy ona spojrzała mi prosto w oczy z szerokim uśmiechem. „Ale jesteś szczęśliwy, tak?” nalegała bardziej niż pytała. Przytaknęłam, niepewna swojej prawdy. Oczywiście powiedziałbym ludziom, że jestem szczęśliwy, gdyby pytali, ale byłem ostrożny w stosunku do tak wielu rzeczy, w tym szczęścia, i nawet nie zacząłem dostrzegać rzeczywistości tego, co wymagało bycia rodzicem.
Miałam być mądrzejsza niż dziewczyny z 16 and Pregnant. Miałam dwadzieścia lat, w końcu. Poszłam na studia. Ale to tylko oznaczało, że spędziłem cztery lata skating przez w klasach i doskonalenie mojej postawy ponga piwnego. Nie miałem wizji swojego życia ani nawet konta oszczędnościowego. Wciąż korzystałem z ubezpieczenia zdrowotnego moich rodziców. Biologicznie, moje ciało mogło być przygotowane do reprodukcji, ale ja nie byłem. W miarę jak mój brzuch zaczął pęcznieć życiem, czułam się coraz bardziej jak oszustka.
Nikt w moim kręgu społecznym nawet nie myślał o posiadaniu dzieci. Gdybym nie zaszła w ciążę przez przypadek, prawdopodobnie minęłaby dekada, zanim bym się nad tym zastanowiła. Według danych Centers for Disease Control and Prevention, wskaźnik pierwszych narodzin wśród amerykańskich kobiet w wieku 35-39 lat wzrósł aż o 40 procent w latach 2000-2012. W zeszłym roku urodziło pół miliona kobiet w tym przedziale wiekowym. Posiadanie dziecka później nie było już uważane za ryzykowne – w rzeczywistości większość kobiet wokół mnie uważała, że mądrze jest poświęcić więcej czasu na planowanie swojej przyszłości.
Hans-Peter Kohler, profesor demografii na Uniwersytecie Pensylwanii, twierdzi, że ta zmiana kulturowa zachodzi w krajach o wysokim dochodzie ze względu na wzrost edukacji, wyższy udział kobiet w sile roboczej i upadek tradycyjnego modelu mąż-jako żywiciel rodziny. Opóźnione macierzyństwo jest nawet bardziej powszechne w Europie niż w USA, gdzie średni wiek pierwszego porodu zbliża się do 30 lat w niektórych krajach – mówi. Stan rynku mieszkaniowego może być również potencjalną przyczyną, uważa Kohler.
Zwlekanie z posiadaniem dzieci może być szczególnie korzystne finansowo teraz bardziej niż kiedykolwiek, ponieważ znalezienie dobrze płatnej pracy nie jest rzeczą oczywistą. Nawet ci, którzy zdobyli wykształcenie wyższe, mogą nadal mieć trudności ze znalezieniem zatrudnienia, które płaci wystarczająco dużo, aby związać koniec z końcem. Dzisiejsi dwudziestokilkulatkowie zmieniają pracę częściej niż pokolenie ich rodziców. Ale nawet ci, którzy mają ustaloną ścieżkę kariery, nierzadko nie wpadają na nią od razu po studiach. Podejmowanie staży lub niskopłatnych prac, aby zdobyć doświadczenie przed wejściem na lepiej płatne stanowiska jest często koniecznością.
Przez następne osiem miesięcy, zaczęłam rozumieć fizyczny i emocjonalny ciężar macierzyństwa. Najgorsze mdłości w moim życiu uderzyły mnie jak niepowstrzymana siła, której żaden domowy środek nie mógł wyleczyć, a nawet złagodzić. Wpadłam w antyspołeczny, nienawidzący siebie kokon. Ciąża, tak dalece jak sobie wyobrażałam, nie miała być taka – męcząca i izolująca.
Mój nieszczęśliwy stan był jak ostrzeżenie, że nie jestem gotowa na macierzyństwo i wszystkie niewygody i zmiany, które ono przynosi. Starsze matki zapewniały mnie, że to radość nieporównywalna z żadną inną, że jest warta bólu, cierpienia i poświęcenia. Byłam zdesperowana, by w to uwierzyć. Wyobrażałam sobie, że jest to jakaś mistyczna podróż, a może niebiańska bańka, która ochroni mnie przed przyszłym niezadowoleniem. Wmawiałem sobie, że musi być, skoro było warte piekła, przez które przechodziłem, by się tam dostać.
Ale kiedy moja córeczka pojawiła się z rykiem w moim życiu, wciąż nie byłem przekonany. Dowiedziałem się, że ludzie rzadko są szczerzy w kwestii macierzyństwa, a teraz wiedziałem dlaczego. W rzeczywistości pomysł, że powinnam być przepełniona radością czuł się jak największe białe kłamstwo, jakie kiedykolwiek mi powiedziano. Kochałam moje dziecko bardzo mocno, ale wydawało mi się, że jestem jedyną matką na świecie, która nie jest pewna macierzyństwa jako stylu życia. Jako świeżo upieczony rodzic, pozbawiony wspólnoty, czułam się przyduszona moimi nieustannymi obowiązkami. Budząc się nieustannie w nocy, by karmić dziecko, każdego dnia czułam się jak we mgle, z niedokończonymi zadaniami, które piętrzyły się jak stos niepranych ubrań, które stale zamieszkiwały korytarz przed naszą sypialnią.
Codziennie zostawałam w domu, by być z dzieckiem, a potem pracowałam nocami i w weekendy, by uzupełnić dochody mojego partnera. Nie miałam czasu dla siebie. Rzadko widywałam się z przyjaciółmi, a jeśli już, to czułam, że nie mam z nimi nic wspólnego. Kohler twierdzi, że wiele kobiet pragnie kontaktu z rówieśnikami, którzy również są w fazie „nowej mamy”, tak jak ja doświadczyłam tego we wczesnym okresie macierzyństwa. To czasami zachęca kobiety do czekania, mówi.
Walczyłam z moim własnym przymusowym przejściem do macierzyństwa. Tęskniłam za tym, by życie zwolniło, a jednocześnie, by godziny mijały szybciej, by zmieniały się pory roku. Wyobrażałam sobie, jak by to było mieć z powrotem moje stare życie – moją częściową dorosłość wypełnioną Camel Lights, późnymi nocami, leniwymi sobotami, a co ważniejsze, ekscytacją wynikającą z tego, że nie wiedziałam, co przyniesie mi przyszłość. Kiedy każdej nocy kładłam głowę, by odpocząć, bicie mojego serca było nie do zsynchronizowania – ogarnął mnie niepokój, a moje ciało nosiło jego przejawy, palpitacje i węzły w ramionach, jak akcesoria. Im mocniej z tym walczyłam, tym bardziej macierzyństwo zdawało się zamykać na mnie. Nie chciało mi odpuścić. I nadszedł moment, w którym wiedziałam, że mam wybór: nadal się wlec, opłakując to, co straciłam, albo pozwolić, by mnie złamało i ukształtowało na nowo z każdą rozbijającą się falą.
Niezależnie od wieku i doświadczenia, istnieje świadomy wybór, by zostać przerobionym. Dzieje się to gdzieś pomiędzy wczesnymi dniami połogu, kiedy mleko z piersi cieknie ci po żebrach, a pierwszym razem, kiedy podnosisz głos i łamiesz ducha swojego dziecka (a potem nienawidzisz się za to). Bez względu na to, jak weszłaś w macierzyństwo, nieprzygotowana, pijana czy naiwna, jesteś w tym wszystkim. Być może ta metamorfoza nie jest dla wszystkich. Ale dla mnie to było jak nauka, by stanąć wysoko z głazem na plecach i zacząć iść.
Osiem lat później nigdy nie przekonasz mnie, że rodzicielstwo nie jest warte każdej minuty bólu, gniewu lub poczucia winy, które czułam w wyniku posiadania dzieci, które rzuciły mi wyzwanie i zmusiły mnie do bycia lepszą. Nauczyło mnie to, jak podnieść się, gdy zawiodłam, kochać mocniej i być wersją samej siebie, której nigdy nie wyobrażałam sobie, że chciałabym być.
Gdy rozmawiam z koleżankami matkami, z których większość została matkami znacznie później niż ja, mówią, że rodzicielstwo jest tego „warte”. Kiwam głową w solidarności. Zgadzam się z nimi bez cienia wątpliwości, że tak jest. Ale często po cichu zastanawiam się nad nimi: Czy chciałaś się zmienić? Ponieważ rozwój, którego doświadczyłam, kiedy zostałam wrzucona w to niesamowite zadanie, nie nastąpił łatwo, ani z dnia na dzień. Rzadko jest dzień, w którym nie czuję, że to się wciąż dzieje. Ale macierzyństwo ma sposób na rozbijanie nas na kawałki i składanie z powrotem w całość, silniejszą i bardziej zdolną – nawet jeśli nie byłyśmy gotowe na zmianę.